KINEZYTERAPIA a alergia?


Tematem tego odcinka będzie kolejny przypadek chorobowy. I jak zwykle w naszych 
opowieściach nagle w życiu naszego bohatera pojawia się problem, narasta liczba dolegliwości
o nierozpoznanej przyczynie z którymi nie wiadomo co zrobić.


Chory udaje się do lekarza jednego, potem drugiego ale dalej pozostaje w impasie bo choć padają jakieś diagnozy, proponuje się terapie, czasem bardzo radykalne, to jednak w sytuacji chorego nic się nie zmienia. Dalej pozostaje daleki od wyzdrowienia lub chociażby symbolicznej poprawy stanu zdrowia. Wyraźnie widać, że przyczyna choroby nie została rozpoznana a leczenie „na ślepo” nie dało wyników. Dość powszechna sytuacja? Nieprawdaż?

Schemat
Ale zanim opiszę kolejny przypadek chciałabym podzielić się pewną refleksją.
Nasze opowieści na tym blogu, chociaż dotyczą różnych osób i różnych schorzeń układają się w jeden schemat: wpierw nagła choroba, potem bezsilność medycyny akademickiej, tragedia ludzka, zwrócenie się po pomoc do metod niekonwencjonalnych, diagnoza zatorów, odblokowanie ich za pomocą kinezyterapii, radość z poprawy i czasem nawet całkowitego wyleczenia.

Niewątpliwie opis tej drogi sprawia mi frajdę. Są to mikroopowiadania o losie ludzkim, takie malutkie nowelki nie tylko prawdziwe, ale jeszcze do tego zakończone szczęśliwie.

Ta sama zasada
Ale mam dziś pytanie do czytających: czy już zorientowaliście się, że działa tu jedna uniwersalna zasada: choroba to sygnał jaki daje nam organizm o blokadach: fizycznych, psychicznych, może nawet duchowych. Te blokady nie pozwalają na uruchomienie mechanizmów samonaprawy i samowyleczenia.
Szukajmy tych blokad, uwolnijmy się od nich !!! 
Jedną z dróg do ich znalezienia jest nasza kontrolowana KINEZYTERAPIA.

Przypadek zdiagnozowanej laboratoryjnie alergii
Krzysztof Cz., lat 39 swój stan zdrowia opisał tak:
„Każdy lekarz przepisuje mi inne lekarstwa i stawia inną diagnozę. Nie wiem, co mam ze sobą robić. Testy wykazały, że jestem uczulony na chlorek kobaltowy. Ja z takim związkiem nigdy w życiu nie miałem do czynienia.  5 lat temu po raz pierwszy wystąpiły u mnie zmiany skórne: na kończynach (obrzęki rąk, później głębokie, poprzeczne rany na zgięciach palców) i na twarzy, następnie prawie na całym ciele. Dwa razy do roku, a w tym nawet po raz czwarty zeszła mi skóra z rąk. Mam potworne mrowienie i drętwienie obu rąk!
Na lewym barku wyrósł mi guz, który się powiększa. Mięśnie na rękach i dłoniach stwardniały, nabrzmiały a skóra jest zgrubiała i popękana".
rzeczywistości Krzysztof utracił siłę i sprawność rąk. Jego tragedię oddają słowa: "nie mogę unieść i przytulić własnego dziecka"

Wywiad i badanie
Mistrz diagnozę Krzysztofa rozpoczął od standardowych pomiarów. Potem zapytał go o wydarzenia, zwłaszcza urazy, które poprzedziły dolegliwości. Były takie dwa.
Pierwszy gdy musiał gwałtownie, bardzo szybko i niezwykle mocno skręcić i jednocześnie uchylić głowę by nie uderzyła jej spadająca na budowie z rusztowania deska. Czuł, że wówczas uszkodził sobie szyję bo przez kilka dni nie mógł nią w ogóle ruszać. 
Drugi miał miejsce wtedy, gdy próbował na budowie przesunąć ciężar o wadze blisko 200 kg. Coś mu wtedy mocno "trzasnęło" w kręgosłupie.
Po tych wypadkach, w niedługim czasie rozpoczęły się jego kłopoty ze zdrowiem.
Stracił pracę, został bezrobotnym, bez zasiłku. „Nikt mnie nie chce przyjąć do pracy a mam czwórkę dzieci na wychowaniu, przecież ja renty z powodu uczulenia na jakiś kobalt nie dostanę”.

Blokady pourazowe
Jedno z badań skutków urazu szyi polegało na zmierzeniu przepływu energii w różnych ustawieniach głowy i kręgosłupa. W jego odcinku piersiowo-lędźwiowym (GRT 8) zarejestrowano brak kontaktu. To w tym miejscu musiał powstać uraz, który zatrzymał funkcje istotne dla całego układu odpornościowego organizmu. Główną blokadę przepływu energii stwierdzono w obrębie kręgów szyjnych, następną w kręgach piersiowo-lędźwiowych.
Przeprowadzono zasilenie uszkodzonych kanałów, następnie sprawdzono czy przywrócony został przepływ bioprądu. Pan Krzysztof wykonał jeszcze kilka ćwiczeń rehabilitacyjnych. Dla zarejestrowania ówczesnego stanu pacjenta Mistrz skierował go na zdjęcie RTG odcinka szyjnego. Zalecił także noszenie profilaktycznie kołnierza ortopedycznego po kilkadziesiąt minut w ciągu dnia oraz skonsultowanie się z ortopedą.

Miesiąc później
Po miesiącu odbyło się ponowne spotkanie. Pacjent przywiózł opis RTG kręgosłupa szyjnego, który brzmiał: " Zwężenie krążka międzykręgowego C4-C5, nie można wykluczyć dyskopatii". Podobno dziwiono się, po co mu to zdjęcie przecież nie miał wypadku ani nie ma pochylonej sylwetki a leczony był z powodu alergii.
Siła i zdrowie wróciły. Ćwiczy, dba o swój kręgosłup. Codziennie na chwilę zakłada kołnierz. Bardzo pilnie i systematycznie wykonuje wszystkie zalecenia.
Jest w bardzo dobrej formie psychicznej. Ustało drętwienie rąk w nocy. Skóra na dłoniach stała się jaśniejsza, zagoiły się rany. Nie tworzą się nowe ropiejące rozpadliny w zagięciach stawów. Ani razu już nie schodziła mi skóra z rąk.
Ustąpiła nerwica. Stwierdził (też efekt bardzo istotny): „guz, który mam nad obojczykiem bardzo się zmniejszył”. Pomiary potwierdziły, że guz już nie rośnie.

Radosny finał
Siostra, która opiekowała się Krzysztofem w czasie wizyty u Mistrza, opowiedziała, że kiedy się z nią żegnał i wyjeżdżał do siebie, to z radości się popłakał: "Traciłem wzrok, władzę w nogach i rękach, groził mi wózek a może amputacja (tak mi przepowiadali) a ja teraz w ciągu jednego dnia jadę taki kawał drogi samochodem z Opola, tam i z powrotem, pracuję i czuję się zdrowy".


Komentarze